Zabawy sztuką i ze sztuką
W minionym roku szkolnym miałam możliwość prowadzenia zajęć dodatkowych, które nazwałam Art&Fakt. Ich założeniem było pokazanie młodym ludziom dzieł sztuki, których nie wypada nie znać oraz przekonanie ich, by zechcieli dowiedzieć się o nich czegoś więcej.
Jak to robiliśmy?
Szperaliśmy po albumach, klaserach, w publikacjach fabularnych (np. seria „Nazywam się… [Vincent van Gogh]”), komiksowych (polecam: „Z biegiem sztuki” Ivany i Gradimira Smudjów), szukaliśmy w sieci i korzystaliśmy z możliwości odwiedzania światowych muzeów, dzięki google earth czy stronie arts and culture.



Poszukiwaliśmy informacji wszelakich, które przybliżyłyby uczniom dane dzieło. Zaczęliśmy od Mony Lisy Leonarda. Na zajęcia uczniowie przynieśli informacje, które odszukali poza szkołą- z rozmów z bliskimi, w czasie wizyt w mediatekach i bibliotekach, podczas przeszukiwania internetu. Kolejne zajęcia polegały na opowiadaniu tego, co wiemy. Na dużym papierze zapisywali informacje, które chcieli zapamiętać. Drugie spotkanie kończyło się zawsze ustaleniem, co z tą wiedzą teraz zrobimy, jak ją wykorzystamy? Kolejnym krokiem była już praca twórcza.
Ostatecznie młodzi zakończyli prace nad najbardziej kultowym dziełem sztuki- spektakularnie:) Nauczyli się czytać obraz Leonarda da Vinci, przy okazji odkrywając jego tajemnice. Podczas jednych zajęć wertowali biografię Leonarda autorstwa W. Isaacsona, która ich pochłonęła. Chichrali się z szokujących faktów o nagiej Monie i kilku innych jej renesansowych odsłonach. Zastanawiali się, jak Mona Lisa mogłaby wyglądać, gdyby artysta stworzył ją współcześnie? I tę wątpliwość podjęli w swoich pracach. Jak wyszły? Zobaczcie!


Podczas innych zajęć poznawali kolejne dzieła, nurty i kierunki w sztuce. Sporo czasu poświęcili secesji, która ich zafascynowała. Zastanawiali się od czego chcieli się oddzielić artyści modernizmu? Jak mogłaby wyglądać secesja w wykonaniu młodego człowieka? Jakie tematy poruszałaby, wykorzystawszy wszystkie założenia nurtu? Giętka linia, asymetria, ornamentyka, motywy roślinne i wiele innych założeń postanowili utrwalić w swych pracach. W trakcie okazywało się, że ich własne wyobrażenia mogą mocno rozminąć się z umiejętnościami i efektem finałowym, a to była wówczas najważniejsza lekcja. Rozmawialiśmy o tym, dlaczego się zniechęcamy? Skąd ta złość? I co z taką „beznadziejną” pracą można zrobić? Dowiadywaliśmy się, ile czasu trwa tworzenie dzieła sztuki? Że to nie chwila, a często lata, sterty szkiców, przemalowań, porzuconych tematów, odgrzanych dopiero po czasie… Okazywało się, że efekt WOW wynika nie tyle z talentu i szczęścia, ile z ogromnych nakładów prac i zdobytej wiedzy.

Mieliśmy też zajęcia, podczas których zastanawialiśmy się, co by było gdyby obrazy przemówiły? Wielokrotnie takie realizacje były omawiane na grupie polonistów z pasją, gdzie wielu nauczycieli wspominało, że młodzi ludzie dobrze się otwierają podczas takich lekcji.

Były też takie, kiedy sami stawaliśmy się dziełami sztuki. Kolaże uczniowskie składały się z czterech fotografii: pierwsze dwa zdjęcia stylizowane były na znane nam klasyczne dzieła mistrzów, kolejne dwa ukazywały ich uwspółcześnione wariacje.

Cykl zajęć kończyły dwie wycieczki do muzeów: Narodowego i Współczesnego. Wyprawa taka z pasjonatami to była gratka nie tylko dla nich.
